Narodowy Bank Polski opublikował najnowszy raport o stabilności systemu finansowego, który nie tylko stanowi diagnozę kondycji banków, ale rzuca światło na głębokie i systemowe problemy krajowego rynku kredytowego.
Dokument ten – poza standardową analizą ryzyk systemowych – zawiera dane, które z punktu widzenia konsumenta i inwestora są szczególnie istotne. Pokazuje bowiem, dlaczego Polska – mimo stabilnej sytuacji gospodarczej i rosnącej siły nabywczej – wciąż pozostaje krajem jednych z najdroższych kredytów hipotecznych w Unii Europejskiej.
System, który premiuje instytucje, a obciąża obywateli
W raporcie NBP czytamy, że sektor bankowy w Polsce znajduje się w bardzo dobrej kondycji. Wyniki finansowe banków są rekordowe – szczególnie dzięki rozciągniętym marżom odsetkowym, które osiągają poziomy trudne do uzasadnienia czysto ekonomicznie. Wzrost zysków banków jest możliwy m.in. dzięki temu, że Polacy nie wykorzystują w pełni dostępnych narzędzi finansowych i pozostawiają olbrzymie środki na niskooprocentowanych kontach bankowych.
Jak podkreśla bank centralny, oszczędności krajowych gospodarstw domowych wynoszą dziś około 1,3 biliona złotych, z czego przeważająca większość znajduje się na depozytach krótkoterminowych – często praktycznie nieoprocentowanych. W rezultacie banki mają do dyspozycji gigantyczny kapitał, który lokują w obligacjach skarbowych, osiągając średnią rentowność rzędu co najmniej 5% rocznie. Oznacza to, że dzięki tej prostej operacji sektor inkasuje około 40 mld zł rocznie, z czego klientom oddaje zaledwie jedną czwartą – w postaci symbolicznych odsetek.

Najdroższe kredyty w Europie: dane nie pozostawiają złudzeń
NBP dokonał szczegółowego porównania oprocentowania kredytów mieszkaniowych w Polsce i krajach europejskich. Różnice są uderzające:
W przypadku kredytów hipotecznych ze zmiennym oprocentowaniem (najczęściej powiązanym z WIBOR-em) marża banków w Polsce była o 0,3 punktu procentowego wyższa niż średnia unijna.
Dla kredytów z okresowo stałą stopą procentową, różnica wyniosła aż 1,5 punktu procentowego.
Z czego wynika ta nadmiarowa marża? Bank centralny wskazuje dwa główne czynniki:
Podatek bankowy, który podnosi koszt kapitału i przekłada się na wzrost marży o około 0,4 p.p.
Ryzyko przedpłat, czyli możliwość nadpłacenia lub całkowitej spłaty kredytu bez opłat – co powoduje, że banki „ubezpieczają” się marżowo przed wcześniejszymi spłatami. Efekt? Kolejne 0,5 p.p. doliczane do kredytów o stałym oprocentowaniu.
Wniosek NBP jest jednoznaczny: nawet po eliminacji podatku i ryzyka przedpłat Polska pozostawałaby krajem z jednymi z najwyższych marż kredytowych w UE. Nie da się tego usprawiedliwić wyłącznie kosztami regulacyjnymi – problemem jest struktura rynku, ograniczona konkurencja i niska świadomość finansowa konsumentów.

Kredyty frankowe – problem wciąż nierozwiązany
Raport obala także mit o końcu tzw. „sagi frankowej”. Dane NBP pokazują, że:
Banki utworzyły 90 mld zł rezerw na ryzyko prawne związane z kredytami frankowymi.
Do tej pory wypłaciły klientom tylko 30 mld zł – z czego 12 mld zł po wyrokach sądów, a 18 mld zł w wyniku ugód.
60 mld zł pozostaje jako rezerwa na potencjalne przyszłe wypłaty.
W sądach nadal toczy się 150 tys. spraw, a 50 tys. kredytów pozostaje aktywnych, choć jeszcze nieobjętych ani pozwami, ani ugodami. To oznacza, że ryzyko prawne nie zniknęło – przeciwnie, wciąż może się zmaterializować na większą skalę.
NBP szacuje, że w najgorszym scenariuszu banki musiałyby utworzyć dodatkowo 35 mld zł rezerw, aby pokryć potencjalne roszczenia kredytobiorców, którzy jeszcze nie wystąpili na drogę sądową.


Polacy nie inwestują. Banki korzystają
Choć nominalnie oszczędzamy coraz więcej, struktura naszych aktywów finansowych pozostaje prymitywna. Ponad połowa majątku finansowego Polaków ulokowana jest w bankach – głównie w formie depozytów bieżących i krótkoterminowych. To model zgoła odmienny od np. amerykańskiego, gdzie:
Tylko 10–15% aktywów przechowywanych jest w bankach,
Ponad 50% lokowana jest w akcjach, funduszach inwestycyjnych i ETF-ach,
25% to prywatne fundusze emerytalne.
W Polsce brakuje odpowiednich bodźców podatkowych i edukacyjnych, które zachęcałyby obywateli do długoterminowego inwestowania. Efekt? Banki uzyskują tanie źródło finansowania i osiągają rekordowe zyski.


Konsumpcja kredytowa: spirala zadłużenia?
Niepokojące dane płyną również z segmentu kredytów konsumpcyjnych. Z raportu NBP wynika, że:
Co trzeci kredyt gotówkowy zaciągany jest na spłatę wcześniejszych zobowiązań,
Połowa kredytów refinansowych to zamiana jednego kredytu na inny, a nie typowa konsolidacja.
To oznacza, że znaczna część rynku opiera się na rotacyjnym zadłużaniu – kredytach refinansujących inne kredyty, często bez realnego zmniejszenia kosztów. Dla banków to stabilne źródło przychodów. Dla klientów – często ślepa uliczka.

Inwestowanie w banki bardziej opłacalne niż trzymanie w nich pieniędzy?
NBP zwraca uwagę na paradoks polskiego rynku finansowego: wyceny giełdowe banków są obecnie znacznie wyższe niż ich wartość księgowa i wyceny odpowiedników w krajach UE i USA. Oznacza to, że inwestowanie w akcje banków staje się bardziej opłacalne niż lokowanie środków w samych bankach.
Wysokie dywidendy i rosnące kursy akcji to zysk dla inwestora, ale jednocześnie sygnał, że model biznesowy banków jest aż nadto korzystny – i może opierać się na nadmiernym wykorzystywaniu przewagi informacyjnej oraz biernej postawie klientów.

Kto jest winny? Banki, prawo czy konsumenci?
Raport NBP nie pozostawia złudzeń: obecna struktura rynku jest konsekwencją niewłaściwych regulacji oraz braku realnej konkurencji. Choć sektor bankowy formalnie składa się z wielu podmiotów, w rzeczywistości dominuje kilka dużych grup, które nie konkurują agresywnie o klienta.

Ponadto, obowiązujące prawo – np. brak opłat za wcześniejszą spłatę kredytów – prowadzi do niezamierzonych skutków: banki przenoszą całe ryzyko na konsumenta poprzez wyższe marże. A podatki, które miały uderzyć w banki, w rzeczywistości uderzają w kredytobiorców.
Podsumowanie
Najnowszy raport NBP potwierdza: Polska bankowość znajduje się w doskonałej kondycji – niestety niekoniecznie z korzyścią dla przeciętnego obywatela. Wysokie marże kredytowe, niskie oprocentowanie depozytów, masowe nieinwestowanie oraz nierozwiązane problemy z kredytami frankowymi tworzą system, który premiuje instytucje, a nie obywateli.
Jeśli konsumenci nie zaczną bardziej świadomie zarządzać swoim majątkiem, wybierać ofert bankowych, inwestować i wymagać przejrzystości, ten system nadal będzie funkcjonował ich kosztem. A banki – korzystając z wygodnej przewagi – będą zarabiać miliardy na naszej bierności.