Polskie kredyty hipoteczne jedne z najdroższych w Unii Europejskiej- „Polak nie ma wyboru”

Poznaj autora
Udostępnij

Oprocentowanie nowych kredytów hipotecznych w Polsce należy dziś do najwyższych w całej Unii Europejskiej. Według danych z lipca 2025 r. wynosiło ono 6,69 proc., co plasuje nasz kraj na niechlubnym drugim miejscu – zaraz po Węgrzech (6,97 proc.).

Dla porównania, we Francji oprocentowanie wynosiło zaledwie 3 proc., w Niemczech 3,68 proc., a na Malcie zaledwie 1,76 proc. Oznacza to, że polski kredyt mieszkaniowy jest ponad dwukrotnie droższy od francuskiego.

Różnice te przekładają się bezpośrednio na raty, które płacą kredytobiorcy. Według raportu Rankomat.pl i Rentier.io rata trzydziestoletniego kredytu na 500 tys. zł wynosi w Polsce ok. 3223 zł, podczas gdy przy francuskim oprocentowaniu byłoby to zaledwie 2108 zł. To aż 52 proc. różnicy miesięcznie.

Systemowy problem polskich kredytów

Polak nie ma innego wyboru niż kredyt – mówi w rozmowie z money.pl Tomasz Błeszyński, niezależny ekspert rynku nieruchomości. Jak tłumaczy, źródłem problemu jest brak w Polsce prawdziwego banku hipotecznego. Zamiast wyspecjalizowanych instytucji kredytujących nieruchomości, hipoteczne produkty są jedynie „doklejane” do oferty banków uniwersalnych.

Banki wcale nie traktują kredytów mieszkaniowych jako atrakcyjnego produktu. Trzymają je w ofercie, bo muszą, ale wolą zarabiać na innych aktywach. To automatycznie wpływa na marże i oprocentowanie – podkreśla ekspert.

Według Błeszyńskiego problem ma również wymiar społeczno-ekonomiczny. Rynek najmu w Polsce jest słabo rozwinięty, a przeciętnego obywatela nie stać na zakup mieszkania za gotówkę. – Na zachodzie Europy ludzie mają wybór między najmem a własnością, a banki konkurują między sobą. U nas tej konkurencji właściwie nie ma – dodaje.

Banki niechętne kredytom mieszkaniowym

Ekspert zauważa, że banki traktują kredyty hipoteczne jako „zło konieczne”. – Prowadzę szkolenia dla instytucji finansowych i widzę, że kredyt hipoteczny jest produktem, który banki oferują tylko dlatego, że muszą. W dodatku często selekcjonują klientów według zawodu i dochodów – jednym chętniej pożyczą, innym wcale – mówi.

Sytuację może pogorszyć planowany przez rząd wzrost podatku CIT dla sektora bankowego – z obecnych 19 proc. do 30 proc. w 2026 r., a w kolejnych latach stopniowo do 23 proc. – Każde dodatkowe obciążenie fiskalne banki przerzucą na klientów w formie wyższych marż i opłat – ocenia Błeszyński.

Setki tysięcy złotych różnicy

Jak obliczył Piotr Juszczyk, ekspert podatkowy z InFakt.pl, przeciętny polski kredytobiorca zaciągający 30-letni kredyt na 500 tys. zł płaci dziś miesięcznie ok. 3,2 tys. zł raty. We Francji lub Hiszpanii byłoby to około 2 tys. zł, a na Malcie niespełna 1,8 tys. zł. Oznacza to, że Polacy przepłacają co miesiąc nawet 1–1,5 tys. zł. W skali roku daje to różnicę rzędu 18 tys. zł, a w całym okresie kredytowania – setki tysięcy złotych.

Gdybyśmy mieli oprocentowanie na poziomie średniej unijnej, wielu kredytobiorców odetchnęłoby z ulgą. Niestety, realia są zupełnie inne – podkreśla Juszczyk.

Ceny mieszkań: lokalne spadki, globalna stagnacja

Według raportu Rankomat.pl i Rentier.io, w pierwszych ośmiu miesiącach 2025 r. ceny mieszkań w 17 największych miastach Polski spadły średnio o 1 proc. Największe obniżki odnotowano w Radomiu (–9,1 proc.) i Sosnowcu (–8,6 proc.). Z kolei w Gdańsku i Poznaniu ceny rosły odpowiednio o 7,5 i 5,4 proc.

Choć sierpień przyniósł względną stabilizację, wysokie stopy procentowe wciąż ograniczają popyt. Sytuacja zaczyna się jednak poprawiać – po trzeciej w tym roku obniżce stóp przez Radę Polityki Pieniężnej wzrosło zainteresowanie kredytami. We wrześniu banki udzieliły ich na łączną kwotę blisko 10 mld zł, co niemal zrównało się z rekordowym okresem programu „Bezpieczny kredyt 2 proc.”

Zdolność kredytowa Polaków również wzrosła. Przykładowa para bez dzieci z dochodem 12 tys. zł netto może dziś pożyczyć średnio 874 tys. zł – o 115 tys. zł więcej niż na początku roku. Rodzina z dwójką dzieci i dochodem 20 tys. zł netto ma zdolność na poziomie 1,48 mln zł, czyli o 220 tys. zł wyższą niż w styczniu.

Czy będzie taniej?

Choć pierwsze sygnały ożywienia na rynku nieruchomości napawają optymizmem, eksperci nie mają złudzeń – wysokie koszty finansowania pozostaną z nami jeszcze długo. Polska, w przeciwieństwie do krajów zachodnich, wciąż nie posiada efektywnego systemu kredytów hipotecznych ani konkurencyjnego rynku najmu. A dopóki te warunki się nie zmienią, Polak – jak podkreśla Błeszyński – nie ma wyboru.

Poznaj autora
Udostępnij