Nowy rządowy program „Klucz do mieszkania”, ogłoszony przez ministra rozwoju Krzysztofa Paszyka, wywołuje mieszane emocje.
Choć jego celem jest wsparcie mieszkalnictwa społecznego oraz zakupów na rynku wtórnym, eksperci i przedstawiciele branży nieruchomości wskazują na potencjalne problemy związane z jego realizacją. Krytyka płynie zarówno ze strony deweloperów, jak i części koalicji rządzącej.
Założenia programu – co oferuje „Klucz do mieszkania”?
Minister Paszyk ogłosił, że program oparty będzie na dwóch filarach:
1.Wsparcie dla mieszkalnictwa społecznego i komunalnego – z budżetem 2,5 mld zł na rok 2025. Środki te mają pozwolić na sfinansowanie do 15 tys. mieszkań komunalnych oraz budowanych przez Społeczne Inicjatywy Mieszkaniowe (SIM) i Towarzystwa Budownictwa Społecznego (TBS). Pieniądze będą przeznaczone nie tylko na nowe budowy, ale także na remonty i modernizację już istniejących lokali.
2.Dopłaty do zakupu pierwszego mieszkania na własność – program obejmuje wyłącznie rynek wtórny, z wyraźnym zastrzeżeniem, że deweloperzy nie otrzymają żadnych dopłat. Aby ograniczyć spekulacje, wprowadzono także wymóg, że sprzedający nieruchomość musi posiadać ją przez minimum pięć lat.
Wprowadzone zostaną również limity cenowe dla nieruchomości objętych programem:
•10 tys. zł/m² w większości miast,
•11 tys. zł/m² w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu.
Samorządy będą mogły podnosić limity, dostosowując je do lokalnych realiów rynkowych.
Krytyka programu – dlaczego wzbudza kontrowersje?
Ograniczenie tylko do rynku wtórnego
Jednym z głównych zarzutów wobec programu jest wyłączenie rynku pierwotnego. Eksperci wskazują, że rządowe wsparcie zazwyczaj koncentrowało się na zwiększaniu zasobów mieszkaniowych, a nie jedynie na wspieraniu zakupów na rynku wtórnym. Marek Wielgo z rynekpierwotny.pl podkreśla, że poprzednie programy, jak „Mieszkanie dla Młodych” (2014–2018), również miały swoje ograniczenia – deweloperzy dostosowywali się do rządowych limitów, ale kosztem budowy osiedli na obrzeżach miast, często bez odpowiedniej infrastruktury.
Efekty na rynek nieruchomości
Eksperci zwracają uwagę, że program wprowadzany jest w momencie, gdy ceny mieszkań zaczęły spadać, zwłaszcza w dużych miastach. Na warszawskim rynku wtórnym średnia cena spadła o ponad 3% od grudnia, osiągając poziom 18 tys. zł/m², podczas gdy na rynku pierwotnym wynosi 17,6 tys. zł/m². Spadek popytu oraz wzrost liczby dostępnych ofert sprawiają, że sprzedający zmuszeni są do obniżania cen, szczególnie w segmencie kawalerek.
W związku z tym niektórzy analitycy obawiają się, że dopłaty do mieszkań mogą ponownie wywindować ceny w górę, ograniczając ich dostępność dla nabywców.
Zastrzeżenia dotyczące jakości mieszkań
Hanna Milewska-Wilk z Instytutu Rozwoju Miast i Regionów podkreśla, że koncentracja na rynku wtórnym może negatywnie wpłynąć na jakość kupowanych nieruchomości.
„Ograniczenie programu tylko do rynku wtórnego oznacza, że w dużych miastach oferta mieszkań będzie pomniejszona o ok. 50-70%. W dodatku starsze budynki często nie spełniają nowoczesnych standardów energetycznych i technicznych” – zaznacza ekspertka.
Podział w koalicji rządzącej
Program budzi także kontrowersje w samej koalicji rządzącej. Minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (Polska 2050) skrytykowała go na antenie radia RMF FM, stwierdzając, że:
„Dopłaty do kredytów mieszkaniowych na zakup lokali z rynku wtórnego nie są dobrym pomysłem, ponieważ doprowadzają do wzrostu cen nieruchomości, co zmniejsza ich dostępność.”
Jej zdaniem, zamiast tego należy skupić się na społecznym budownictwie mieszkaniowym, co jest zgodne z polityką Polski 2050.
Deweloperzy również przeciwko programowi
Nowy program spotkał się także z ostrą krytyką ze strony Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD). Według przedstawicieli branży, rządowe pieniądze powinny trafiać tam, gdzie powstają nowe mieszkania, a nie do segmentu, który nie generuje wzrostu gospodarczego.
„Trudno zrozumieć, dlaczego w czasie najwyższych stóp procentowych podjęto decyzję o skierowaniu publicznych pieniędzy w stronę segmentu, który nie generuje ani nowych miejsc pracy, ani wpływu do PKB czy VAT” – wskazuje PZFD.
Podsumowanie – program na papierze czy realna pomoc?
Choć rządowy program „Klucz do mieszkania” zakłada wsparcie dla nabywców pierwszego mieszkania oraz rozwój budownictwa społecznego, jego skuteczność pozostaje pod znakiem zapytania. Największe obawy dotyczą:
•Wykluczenia rynku pierwotnego, co może ograniczyć dostępność mieszkań w dużych miastach,
•Możliwego wzrostu cen na rynku wtórnym, przez co dopłaty mogą paradoksalnie zmniejszyć dostępność mieszkań,
•Niepewności co do finansowania – obecnie zabezpieczono jedynie 600 mln zł z planowanych 2,5 mld zł, co rodzi wątpliwości, czy program faktycznie zostanie wdrożony w pełnym zakresie.
Eksperci oraz przedstawiciele rynku nieruchomości podkreślają, że dopóki nie zobaczymy konkretnych przepisów, program pozostaje „projektem na slajdach”, którego rzeczywisty wpływ na rynek pozostaje niepewny.
Czy program faktycznie poprawi dostępność mieszkań dla Polaków? Na to pytanie odpowiedź przyniosą najbliższe miesiące.








