Rynek mieszkaniowy w Polsce doświadcza zauważalnej zmiany. Po miesiącach stagnacji i zablokowanego popytu na skutek wysokich stóp procentowych, nadszedł moment, na który wielu kupujących czekało z niecierpliwością. Ceny ofertowe przestają być „nie do ruszenia”, a właściciele coraz częściej godzą się na poważne negocjacje. Zmiana ta zaskoczyła sprzedających, którzy przyzwyczajeni byli do dominującej pozycji i rosnących cen w poprzednich latach.
Skala negocjacji: nawet 20% taniej
Z raportu przygotowanego przez Metrohouse wynika, że aż 87% mieszkań sprzedanych na rynku wtórnym w lutym i marcu 2025 roku zostało kupionych poniżej ceny ofertowej. W co dziesiątej transakcji obniżka sięgnęła nawet 20%, co jeszcze kilka lat temu byłoby nie do pomyślenia. Dodatkowo, w 67% przypadków negocjacje zakończyły się upustami do 10%.
Mediana zniżek wyniosła 7%, co – jak podkreślają autorzy raportu – nie oddaje pełnego obrazu sytuacji. Należy bowiem pamiętać, że wiele mieszkań było już wcześniej przecenianych w ogłoszeniach, zanim trafiły na finalny etap negocjacji. Oznacza to, że realna zniżka od początkowych oczekiwań właściciela może być znacznie wyższa.
Dlaczego ceny spadają?
Zmianę na rynku wywołało kilka istotnych czynników. Przede wszystkim – zbyt optymistyczne oczekiwania właścicieli, którzy nadal próbują sprzedawać mieszkania po cenach z 2023 lub 2024 roku. Tymczasem popyt wyraźnie osłabł. Wysokie stopy procentowe skutecznie ograniczają zdolność kredytową potencjalnych nabywców, a część z nich wstrzymuje się z decyzją o zakupie w oczekiwaniu na nowe programy rządowe, takie jak zapowiadane dopłaty do rat kredytów.
Dodatkowo, jak zauważa Anna Kochańska z platformy Primse.com, również deweloperzy dostosowują się do sytuacji. Na rynku pierwotnym coraz częściej pojawiają się atrakcyjne promocje – nie tylko rabaty na miejsca postojowe czy komórki lokatorskie, ale także realne obniżki cen mieszkań i elastyczne warunki płatności.
Oszczędności, które robią różnicę
Eksperci podkreślają, że skuteczne negocjacje mogą przełożyć się na znaczące korzyści finansowe. Przykładem może być zakup mieszkania w Warszawie o pierwotnej cenie 750 tys. zł. Dzięki obniżce o 7% finalna cena wyniosła 697 500 zł. Przy wkładzie własnym w wysokości 150 tys. zł, rata kredytu (przy zmiennym oprocentowaniu) spadła z 4 473 zł do 4 081 zł miesięcznie – co daje blisko 400 zł oszczędności co miesiąc i prawie 4,7 tys. zł rocznie.
Ale to nie wszystko. Jeżeli kupujący zdecyduje się utrzymać pierwotną wysokość raty i skróci okres kredytowania, może zyskać jeszcze więcej. W powyższym przypadku skrócenie spłaty o 5 lat i 3 miesiące pozwala zaoszczędzić ponad 230 tys. zł na samych odsetkach.
Jak podkreśla Daniel Orlikowski z Credipass, decyzja o wyborze strategii powinna być dostosowana do indywidualnych potrzeb kupującego – czy ważniejsze są niższe miesięczne zobowiązania, czy raczej szybkie pozbycie się kredytu i minimalizacja kosztów finansowania.
Rynek wraca do równowagi?
Sytuacja na rynku nieruchomości może oznaczać początek nowego trendu. Dla kupujących to czas większej siły negocjacyjnej, dla sprzedających – moment, w którym trzeba zrewidować oczekiwania. Jak długo utrzyma się ta tendencja? Eksperci podkreślają, że kluczowe będą decyzje rządu w sprawie dopłat do kredytów i ewentualne zmiany w polityce stóp procentowych.
Jedno jest pewne – dziś warto rozmawiać, negocjować i nie bać się zadawać pytania o zniżki. Bo te, jak pokazuje raport, mogą mieć realny wpływ na domowy budżet przez wiele lat.








